Zazwyczaj świat przedstawiony w moich książkach nie odnosi się do konkretnego miejsca i konkretnych wydarzeń z rzeczywistości. Tym razem zrezygnowałam z tej zasady. Skłoniła mnie do tego podróż do wsi, w której urodził się mój ojciec – do Strękowej Góry nazywanej Strękowem (Podlasie). Obejrzałam tam pomnik śledzia (ludzie z terenu położonego przy wschodniej granicy Polski nazywani bywają „sliedzikami” z powodu miękkiej wymowy) i zainspirowana opowieściami o nim, wymyśliłam monument śledzia i postanowiłam o nim napisać historię kryminalną nasyconą humorem. Rzecz dzieje się w sąsiedztwie Strękowa, w pobliżu Białegostoku. Teoś ma pełne ręce roboty, a przecież są wakacji, więc powinien odpoczywać. W dodatku przeszkadza mu Młodszy o dwie czarne „gęsi”, a jego wujek pomógł złodziejowi okraść samego siebie – to jeszcze jedna historia, która wydarzyła się naprawdę, a która trafiła do tej książki. Coroczna rekonstrukcja obrony Wizny, to także prawdziwa opowieść.
Aha, po przeczytaniu tej książki zapamiętacie na zawsze, że nie mówi się „włanczać”, mówi się „włączać”!
A oto pomnik śledzia ze Strękowej Góry
Z okładki: „Teoś, zwabiony do wujostwa Paciorków kradzieżą ogrodowych mebli, dowiaduje się o innym przestępstwie - ktoś ukradł pomnik Śledzia! Mieszkańcy miasteczka nad Narwią są załamani - trzeba go odnaleźć przed Śledziobraniem, czyli Świętem Śledzia. Jedynym z podejrzanych jest niejaki Śledziewski…
Od nadmiaru śledzi w tej historii Teosia aż boli głowa. Z pomocą przychodzą mu cioteczna siostra Tamara i jej koleżanka Justyna oraz nieoceniony Dominik, który pojawia się w samą stronę.
Czwarty tom przygód detektywa Kefirka to tryskająca humorem powieść z nieprzeciętnymi bohaterami i zaskakującymi wydarzeniami. Z pozoru nudne i męczące wakacje z młodszym rodzeństwem przerodzą się w fascynujące… śledzenie śledzia!
Tajemniczy bunkier, stary czołg, odlewnia, podejrzani mieszkańcy, motywy polityczne – to tylko niektóre elementy tej zawiłej układanki”.
rezenzja (kliknij)